Witam ponownie! :)
Postanowilam napisac post, o problemie, o ktorym wiele wczesniej slyszalam i niespodziewanie niestety zaczal mnie dotyczyc - czyli
alergia "na Ameryke" ;) Moze przeczyta to osoba, ktora ma podobny problem i moje rozwiazania okaza sie pomocne :) No i dodatkowo, musze napisac, ze uwielbiam testowac, recenzowac kosmetyki, takze zadanie dla mnie przyjemne z pozytecznym :)
Nigdy nie mialam zadnych problemow z dostosowaniem sie do panujacych tu warunkow takich jak jakosc wody, chemii kosmetycznej, jedzenia. Niestety tym razem jest inaczej. Od razu po przyjezdzie zauwazylam
alergie skorna na plyn do prania Tide (ta sama butelke uzywalam bedac tu 3 miesiace wczesniej i nic sie nie dzialo!). Zaczelam wiec uzywac "dziecowego" plynu i sprayu do suszarki:
Nastepne, co mnie uczulilo, bylo zwykle mydlo w plynie. Tym razem jestem tu zimowa pora, wiec zmarznieta, wysuszona skora tez jest na pewno bardziej podatna na alergie skorne. Mnie pomoglo
nakladanie na rece grubej warstwy zwyklej wazeliny i oczywiscie lagodne mydlo:
Jesli chodzi o pielegnacje calego ciala, tuz przed wyjazdem do Polski zakupilam w promocji dwa jednakowe owocowe zele Dove. Jeden zuzylam zachwycajac sie jego pieknym zapachem, drugi czekal na mnie az wroce z Polski. Oczywiscie, gdy uzylam go ponownie - uczulil (!). Tak wiec zmuszona bylam zakupic
delikatny, bezzapachowy zel pod prysznic Aveeno (duzy plus za super konsystencje, wydajnosc, pienienie sie - mimo braku zapachu jest bardzo mily w uzyciu :) ).
Inne
wspomagajace kosmetyki do ciala:
Lubriderm (krem, z typu tych, ktore niezbyt pomagaja, ale tez nie szkodza ;) ) oraz
Aveeno baby, w ktorym sie zakochalam - skora aksamitnie gladka!
Na domiar zlego, strasznie zaczely
wypadac mi wlosy, ktore i tak juz sa w mega kiepskiej kondycji (w ciagu paru miesiecy zafundowalam im dwa razy przejscia z ciemnego brazu na blond). Stwierdzilam, ze czas najwyzszy zaczac
intensywne olejowanie wlosow. Olej kokosowy Vatika nakladam na cale wlosy co pare dni na noc,
MoroccanOil (CUDOWNY zapach i piekny polysk po zastosowaniu) czasem na scalp, czasem na koncowki +
Awapuhi ginger oil, na ktory sie skusilam, bo lubie ta serie kosmetykow, chociaz nie widze zadnego efektu po zastosowaniu tego olejku ;)
No i oczywiscie, last but not least - moi faworyci: szampon i maska Shea Moisture!!! Milosc od pierwszego uzycia! Szampon ma zupelnie inna konsystencje, niz inne szampony - gesty, gladki i kremowy o oblednym zapachu. Trzeba jednak pamietac, zeby dokladnie go splukac, co przy tej gestosci wymaga wiecej czasu niz zwykle. Jednak efekty odczuwalne sa juz po pierwszym uzyciu! Do tego w polaczeniu z maska z tej samej serii naprawde sprawia, ze wlosy sa jakby gesciejsze, nie placza sie, maja wieksza objetnosc. Do tego cena - w Targecie trafilam na promocje, ze przy zakupie jednego produktu, drugi byl 50% off :)
Dodaje jeszcze jedno zdjecie ze sklepu z produktami Krajow Bliskiego Wschodu, Indii i okolic ;) Prawda, ze cudowny widok? ;)